Łapię się na tym, że coraz mniej rzeczy mnie tu zadziwia, wszystko staje się takie normalne, codzienne, a przecież na początku pobytu wszystko mnie zaskakiwało: ludzie z ich codziennym "Hello" i uśmiechem, pastwisko za oknem w centrum miasta, brak komunikacji miejskiej, dwa
krany w umywalce, co bywa kłopotliwe, bo z jednego leci wrzątek a z drugiego lodowata woda. Nie narzekam już na okna otwierane na zewnątrz nie do umycia na pietrze, bo przecież skoro tu tak często pada, to się same umyją. W Polsce się mówiło "umyłaś okna, to pewnie zaraz spadnie deszcz" a tutaj nie myję okien z zewnątrz a deszcz i tak pada. A pozytywem tak otwieranych okien jest, to że można na parapecie trzymać co się chce i nie trzeba tego przesuwać, gdy otwierasz okno. Do tego w tych oknach rzadko widać firanki a jeśli już, to duże prawdopodobieństwo, ze mieszka tam obcokrajowiec(czyt. Polak). Do okien otwieranych na zewnątrz dochodzi brak ociepleń ścian, rury kanalizacyjne biegnące po zewnętrznej ścianie domu, co w rezultacie zimą ułatwia zamarzanie wody w rurach, kominek ogrzewający tylko salon, brak kontaktów w łazience, inne wtyczki, chociaż te nie powiem bardzo mi się podobają, rewelacyjne zabezpieczenie przed ciekawskimi maluchami wsadzającymi w kontakt gwoździe. Nawet solniczka i pieprzniczka są inne. W Polsce solniczka ma więcej dziurek niż pieprzniczka a w Irlandii jest na odwrót, czyżby mniej solili, a może wszystko jest już i tak przesolone.
krany w umywalce, co bywa kłopotliwe, bo z jednego leci wrzątek a z drugiego lodowata woda. Nie narzekam już na okna otwierane na zewnątrz nie do umycia na pietrze, bo przecież skoro tu tak często pada, to się same umyją. W Polsce się mówiło "umyłaś okna, to pewnie zaraz spadnie deszcz" a tutaj nie myję okien z zewnątrz a deszcz i tak pada. A pozytywem tak otwieranych okien jest, to że można na parapecie trzymać co się chce i nie trzeba tego przesuwać, gdy otwierasz okno. Do tego w tych oknach rzadko widać firanki a jeśli już, to duże prawdopodobieństwo, ze mieszka tam obcokrajowiec(czyt. Polak). Do okien otwieranych na zewnątrz dochodzi brak ociepleń ścian, rury kanalizacyjne biegnące po zewnętrznej ścianie domu, co w rezultacie zimą ułatwia zamarzanie wody w rurach, kominek ogrzewający tylko salon, brak kontaktów w łazience, inne wtyczki, chociaż te nie powiem bardzo mi się podobają, rewelacyjne zabezpieczenie przed ciekawskimi maluchami wsadzającymi w kontakt gwoździe. Nawet solniczka i pieprzniczka są inne. W Polsce solniczka ma więcej dziurek niż pieprzniczka a w Irlandii jest na odwrót, czyżby mniej solili, a może wszystko jest już i tak przesolone.
W Irlandii nie uzywa sie nominałów większych niż 50€, 100 i więcej budzą popłoch u sprzedawców.
Mały jest wybór zarówno w produktach spożywczych jak i kosmetycznych. Zamiast 10 różnych jogurtów tej samej firmy masz trzy do wyboru, zamiast 7 szamponów, masz z tej firmy 3. Do tego zamiast kilkunastu firm robiące dane produkty masz....3. Niby wszystko jest a jednak....
Brak owoców i warzyw sezonowych. Właściwie wszystko można kupić przez cały rok i nawet w tej samej cenie, ale smak i zapach, to tylko wspomnienie z Polski.
Na tablicy rejestracyjnej samochodu, dwie pierwsze liczby to rok produkcji, a kierowcy nie dosyć że jeżdżą po lewej stronie, to jeszcze nie wiedza do czego służą kierunkowskazy, a kiedy ktos trąbi myślą, że to pozdrawianie.
Jednak niezmiennie mnie zaskakuje tutejszy system zasiłkowy.
Wbrew pozorom różnic pomiędzy Polakami a Irlandczykami jest dużo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz