Niestety w Irlandii ciągle jesień, może już nie ta późna, zimna, smuta,nieprzyjemna ale nadal dżdżysta, wietrzna. Nikt nie mówił, że nie będzie wiosny a przecież wiosna, to najcieplejsza pora roku.
Aż się boję jakie będzie lato.
Nie ma wiosny a ja odczuwam przewlekłe przesilenie wiosenne....no nic się najzwyczajniej nie chce. W przerwach między czytaniem opiekuję się dziećmi, co wcale już nie jest tak absorbujące, gotuję, bo nawet już to lubię, sprzątam, bo bałagan mnie wkurza i czekam na moment, by wrócić do lektury.
Pola ostatnim czasy "odziedziczyła" po mnie mój stary aparat telefoniczny. Całkiem wygodna opcja, nie muszę już jej szukać po osiedlu a wystarczy, że zadzwonię. W zimie wyznacznikiem powrotów do domy były zapalające się latarnie ale teraz trudno by było się tym kierować, bo 22, to stanowczo czas już na spanie a nie na powrót do domu. Oczywiście dając siedmiolatce telefon miałam na uwadze, że prędzej czy później go zgubi. No i stało się to któregoś dnia. Wpadała na chwilę po rolki i wychodząc zorientowała się, że nie ma telefonu. Zadzwoniłam ze swojego aparatu, ale włączyła się poczta głosowa. To mówię jej, że już po telefonie, bo pewnie ktoś znalazł i wyłączył. Ale ona twardo poszła na podwórko szukać. Po jakimś czasie przyszła z panem z ochrony (osiedle jest pod nadzorem) no i pan pyta, czy znamy numer tego telefonu. Oczywiście podaliśmy. Powiedziała, że jak się znajdzie, to da znać. Jeszcze dobrze nie wyszli z budynku a ja w tym czasie wzięłam ulubionego misia mojej córki z fotela i chciałam zanieść do jej pokoju i jakież było zdziwienie, gdy okazało się, że na fotelu poza misiem leży sobie rozładowany telefon. Wieczorem pytam Poli, co to było z tym ochroniarzem, a ona mi na to, że poszła powiedzieć mu, iż zgubiła telefon(ja bym na to nie wpadła) a on jej na to, żeby się nie martwiła, że znajdzie się. Fakt faktem, ze w Irlandii przedmioty często wracają do swoich właścicieli. Mojemu mężowi już nie raz zdarzyło się zostawić gdzieś telefon a ten wracał do niego jak bumerang.
I tak prawdę mówiąc zaskoczyła mnie ta sytuacja, że dorosły człowiek potraktował poważnie siedmiolatkę. A przecież, to wina rodziców, bo po co dają dziecku telefon.
Tak, dzieci są tu traktowane poważnie nawet wtedy, gdy sytuacja wydaje się mało poważna.
Misiu łapką telefon zasłonił a diabeł wiosnę ogonem przykrył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz