Dziś jest moje ulubione Święto. Dlaczego akurat Święto Niepodległości? A chyba tak z sentymentu do minionych czasów, ale nie sięgajmy aż do1918 a jedynie do czasów, gdy pracowałam, gdy co roku organizowałam właśnie obchody tego święta w placówce. Pamiętam apele z moich dziecięcych lat szkolnych, niekoniecznie obchodów tego Święta, ale tak ogólnie klimatyczną nudę jaką z sobą niosły. Zatem, gdy na mnie spadło organizowanie 11 Listopada, to bardzo się starałam, by za każdym razem było to coś innego. Pole do popisu większe niż Święta Bożego Narodzenia. Wychodziły nam mini spektakle, koncerty, happeningi. I tak mi to zostało, że jak urodziła się Pola i z jakiś tam przyczyn sobie płakała, to ja śpiewałam jej "wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani....." zamiast popularnych kołysanek. A dziś uczciliśmy to Święto polskim obiadkiem....hmmmm polskie, to były tylko ziemniaczki i to nie takie z polskiego sklepu, ale z Polski przyjechały. Mniam, pyszne, takie żółciutkie no i po potarciu jednego o drugiego widać było skrobię a nie tylko wodę, jak to jest w przypadku irlandzkich ziemniaków. I tak leniwie mija sobie niedziela.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz