http://www.amazon.com |
No i się Mikołaj postarał. Ba nawet wyprzedził sam siebie, bo od kilku dni cieszę się moim maleńkim Kindle. Właśnie ten czytnik sobie wymarzyłam na prezent. Jako mol książkowy z ograniczona możliwością dostępu do książek czułam się jak na głodzie, bądź tez odwyku od nałogu a przecież nie każdy nałóg trzeba leczyć. W każdym bądź razie odkąd ktoś mi napisała, że czytnik, to całkiem coś innego niż komputer i jakiekolwiek inne urządzenie umożliwiające czytanie, zachorowałam na swój własny "muszę mieć". A skoro muszę to i mam:) I jak tu nie wierzyć w Mikołaja???
To niesamowite, ze takie małe urządzonko mieści w sobie aż tyle. Do tego oczy się nie meczą, bo ekran jest nie podświetlany, czyta się jak gazetę. Pomimo, ze menu jest po angielsku, jest ono tak proste, ze nawet mi udało się je ogarnąć. Łatwy dostęp do własnych skarbów, możliwość zakreślania co ciekawszych fragmentów, zakładki i wszystkie książki pod ręką, do tego wygoda przy czytaniu nie za may nie za duzy, leciutki, zgrabniutki. Tak wiem, z klasyczną książka nie ma co go porównywać, brakuje jednak dotyku i zapachu papieru a nawet tego, ze każda książka wizualnie jest inna. Właściwie, to jedyne wady, ale to moja subiektywna ocena, bo jestem mocno zauroczona tym cudaczkiem. Książką nie jest, ale sprawdza się jako substytut.
Jest dostęp do internetu, można coś przeczytać, kupić książkę, ale filmiku już nie oglądniesz...........i całe szczęście. Tak jak mój syn szybko zaciekawił się nowym gadżetem, tak szybciutko mi go oddał:). Kindle jest tylko mój i nie muszę się z nikim nim dzielić. Ot taki kobiecy egoizm:)
A i nie czytam już przy jedzeniu z obawy o wyświetlacz.
Dziękuję Ci Mikołaju :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz