Wiatr urywa głowę, deszcz tak siecze, że przez okno nic nie widać, a co za tym idzie, dzieci nie poszły do szkoły.
Czy pogoda może być przyczyna absencji?
Niestety, w pobliżu nie miałam wystarczającej ilości kamieni, by poupychać je do kieszeń mojej dziatwy, co by nie uleciały z wiatrem. A do tego jak pomyślałam, że mają przez pól dnia siedzieć przemoczeni w ławce, to mi się odechciało. Przy takiej pogodzie parasol, to rzecz zbędna a nawet utrudniająca życie. Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie będzie walczył parasolem z wiatrem. Ot chyba, że Don Kichot XXI wieku...w każdym bądź razie nie ja. Pocieszające by było, gdyby deszcz padał tylko z góry, jak to kto kiedyś ładnie określił, niestety przy takiej pogodzie deszcz ma za nic prawa fizyki. I pomyśleć, ze jeszcze kilka dni temu "bałam się", że będzie lato a tu proszę wszystko wróciło do normy.
Właściwie, to nie wiem, co mnie dzisiaj bardziej dobiło niewyjściowa pogoda, czy sąsiedzi którzy do 4 nad ranem sobie dyskutowali za ściana. Problem w tym, ze moja sypialnia przylega do ich salonu i gdy tylko zbierze się tam więcej niż dwie osoby robi się szum a ja czuję się jakbym była w centrum imprezy.....a oni tylko rozmawiali, to stanowczo nie był powód by ich uciszać. Nawet pewnie nie wiedzieliby dlaczego, o co mi chodzi.
I tak rano po nieprzespanej nocy zwlokłam się z łóżka wsłuchując w pogodę i....mamy długi weekend.
Zapowiada się na prawdę dłuuuugi, bo około południa okazało się, ze u Poli zaczyna się ospa w fazie wykwitu. To jakiś tydzień wolnego. A Igor będzie pomykał do szkoły, gdzie właśnie trwają przygotowania do przedstawienia w którym on gra Apolla, boga piękna, światła, życia, śmierci, muzyki, wróżb, prawdy, prawa, porządku, patrona sztuki i poezji, przewodnika muz. W czwartek premiera:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz