piątek, 24 sierpnia 2012

Ulica marzycieli

    Czego mi brakuje w Irlandii? Jednego na pewno - swobodnego dostępu do księgarni. Tego, że można wejść, dotknąć, przewertować, przeczytać fragmenty, powąchać - chociaż to ostatnie i tak mi się zdarza w irlandzkiej księgarni:). Chodzę przeglądam, wchłaniam zapach, ale....ale nie czytam. Oj jeszcze dużo wody upłynie nim będę mogła czytać po angielsku a jak na razie ograniczam się do bajek. Wprawdzie mam tu bibliotekę 
w której jest cały regalik polskich książek, ale niestety, to co ciekawe już przeczytałam, zostało, to co na pierwszy rzut oka mnie nie pociąga. Może i owszem zostały jeszcze jakieś nieodkryte perełki, ale to już nie to samo, gdy samemu można szukać tytułu jaki interesuje a nie czytać, bo jest.
"Ulica marzycieli", to książka napisana przez Irlandczyka Roberta McLiam Wilsona. 

Jack i Misiek, to przyjaciele mieszkający w Irlandii Północnej. Jeden z nich jest katolikiem a drugi protestantem, ale ani ich przynależność religijna, ani tocząca się wojna nie robi na nich wrażenia. Żyją swoim życiem, maja marzenia, plany, ambicje i kłopoty. Dzięki nim Wilson pokazuje sztuczny podział jaki nastąpił w jego kraju.
Wielokrotnie zastanawiałam się o co właściwie chodzi w tym całym konflikcie między republikanami a unionistami.
"Tragedia polega na tym, że północnoirlandzcy(szkoccy) protestanci uważają się za Brytyjczyków, północnoirlandzcy (irlandzcy) katolicy za synów Eire (czyli prawdziwych Irlandczyków). Komiczne natomiast jest to, że wyraźne ongiś różnice dawno się zatarły. Dzis wiele różni nas od świata, lecz do siebie nawzajem jesteśmy podobni jak dwie krople wody.(...) Ich nienawiść cechuje niezwykła inercja; potrafi się ona żywić wspomnieniami rzeczy, których w ogóle nie było. Jest w tym pewna godna podziwu konsekwencja".
Nie wiem, czy Wilson odkrył, o co w końcu w tym wszystkim chodzi, wszak sam urodził się, dojrzewał i żył w trakcie tej wojny, jest nią przesiąknięty zatem, czy może być obiektywny? 
W każdym bądź razie  podchodzi do tego wszystkiego z dystansem i dużą dawka ironii. Książka dosyć dobrze oddaje irlandzkie klimaty. Wielokrotnie podczas czytania zdarzyło mi się śmiać, ale i były chwile zadumy.
Mogę powtórzyć za Martą Sapała, że "zakochałam się w tej książce od pierwszego akapitu".

A tu instrukcja obsługi książki:)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz