wtorek, 4 września 2012

Muszę, powinnam, chcę

   Pierwszy dzień szkoły i od razu człowiek lepiej się czuje. Wreszcie wyszłam z "jaskini" a co za tym idzie  "rozmowna" się zrobiłam. Najpierw dwa! zdania z nauczycielką Poli, następnie musiałam zwolnic Igora z lekcji i udało mi się za pierwszym razem, tzn ktoś mnie wreszcie zrozumiał:) no i wizyta u dentysty, tu ograniczyłam się do aktywnego przytakiwania. Jak nic gaduła ze mnie:)
O nie, nie kpię z siebie, wręcz przeciwnie jestem dumna jak paw, że idę między tubylców.
    Wychodzi na to, ze jednak dobrze jest coś "musieć", bo gdy człowiek nie musi, to
zdaje się tylko na chcenie a nie zawsze się chce wtedy kiedy potrzeba. Jeszcze gorzej jest jak się powinno, ale się nie musi i do tego jeszcze nie chce.
A co ja muszę? Musze zaprowadzić córkę do szkoły, muszę ją z niej tez odebrać.
Co powinnam? Powinnam prać, sprzątać i gotować jak przystało na perfekcyjną panią domu. A dlaczego tego nie muszę? Bo dzieci rączki mają i same by już o siebie zadbały a do tego ja nie jestem perfekcyjną panią domu a jedynie nielotem domowym. No i  dzieci jeszcze maja tatusia, który perfekcyjnym panem domu też nie jest, ba nawet kurą, czy też kogutem domowym nie, ale za to wiele potrafi i o rodzinę zadba. Zatem mogę, powinnam, ale nie muszę. 
I teraz już wiadomo, dlaczego trzeba rano iść do szkoły, czy tez pracy. Nie dlatego, by się czegoś nauczyć, nie dlatego, bo rodzice tak chcą, nie dlatego, że trzeba rodzinę utrzymać i jeszcze wiele "nie" można dopisać. Zatem dlaczego? To proste, bo rano trzeba wyjść z domu i dokądś pójść a przecież ileż można się błąkać bez celu. Owszem w tym czasie można by zrobić wiele, wiele a nawet jeszcze więcej, ale musi być coś stałego,  coś co nie jest zależne od naszych chciejstw, coś co "trzeba i już". Po to właśnie jest szkoła a potem praca.
Zaprowadziłam dziecko do szkoły, bo musiałam.
Ugotowałam i posprzątałam, bo powinnam.
A teraz poczytam książkę, bo....chcę:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz