czwartek, 26 lipca 2012

klimatycznie

  
 O pogodzie w Irlandii już pisałam, ale wychodzi na to, że tu gdzie mieszkam pogoda jest tak na prawdę ekstremalna. Miasteczko leży pomiędzy dwoma jeziorami, które sciągają chmury deszczowe w myśl zasady: woda przyciąga wodę, a gdy już złapią taką chmurkę, to nie puszczą, aż ta nie odda całej wody. Efekt taki, ze 


ciągle mi nad głową wiszą ołowiane chmury a deszcz pada więcej niż w jakimkolwiek zakątku Irlandii. Wystraszy jednak wyjechać choćby 60 km dalej, by się przekonać, ze nad Irlandią tez jest słońce. Ile w tym prawdy? Nie wiem, nie znam się na meteorologii i prawach fizyki, ale ciężko jest, gdy się ciągle na ramionach dźwiga chmury.
  Za to po nocach śnią mi sie działania arytmetyczne a jest to wynik dziennych zmagać z matematyką. Przerobiłam już liczby rzeczywiste, ułamki, pierwiastki, potęgi, wzory skróconego mnożenia a teraz zbieram się do działań na przedziałach liczbowych i to już nie jest sen. Przyszło mi powtarzać matematyke z poziomu pierwszej klasy liceum, bo......mój nastoletni podopieczny ma na koniec sierpnia poprawkę. Oj lekko nie jest ani mi ani jemu. Mi, bo wiele już zapomniałam a do tego wymyślanie zadań lekkie nie jest, nie mówiąc o sprawdzaniu tego co się wymyśliło a jakby było mało, to jeszcze czasem mam wrażenie, ze codziennie zaczyna od punktu wyjścia i tylko do finał jest szybszy. To jakby zlecić komuś obranie jabłka i ten ktoś wie jak, to zrobić, tylko trzeba mu wskazać narzędzie. Chłopak tez nie ma lekko, bo przyleciał do nas i poszedł do pracy, by przez wakacje coś sobie zarobić. Czyli od 8 do 17 w pracy, dodam ciężkiej, fizycznej pracy, a potem cioteczka nie odpuszcza z matematyką. Na szczęście wie, ze to w jego interesie jest a ja nie zamierzam go do niczego zmuszać. Nie zmienia to faktu, ze mi go szkoda, ale mam cichą nadzieję, ze te wakacje zapamięta na długo i za każdym razem jak nie będzie mu się chciało iść na matematykę, to wspomni deszczowe lato z praca i nauką w tle.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz